niedziela, 13 stycznia 2013

1

Od kiedy pamiętam byłem na świecie tylko z tatą. Siostra, zwyciężczyni pięćdziesiątych- szóstych głodowych igrzysk miała mało okazji do przebywania w domu choć zawsze bardzo kochała czwarty dystrykt. Matka opuściła tatę zaraz po moim urodzeniu. Trudno było się wychować mając za wzór tylko ojca. Codziennie tęskniłem za tym, czego nie znałem. Zazdrościłem dzieciakom które miały matkę. Zazdrościłem im tak bardzo, że odtrąciłem ich wszystkich. Ale pewnego słonecznego dnia wszystko się zmieniło.
Byłem właśnie na mojej ulubionej plaży. Uczyłem się łowić ryby, bo tata zawsze mawiał, że “kto poluje ten nigdy nie głoduje”, a o głodujących było w czwartym dystrykcie łatwo.
Byłem zmęczony po wielu godzinach bezowocnych prób na słońcu i bez niczego to jedzenia. Wtedy nagle ją zobaczyłem. Siedziała w cieniu pod jednym z nielicznych drzew i bacznie mi się przyglądała. Była mała, miała ogromne brązowe włosy i burzę kruczoczarnych, kręconych włosów. Zignorowałem ją. Wziąłem mój zaostrzony kij który służył mi do ćwiczeń i powędrowałem do domu.
Wracałem na tę plażę codziennie po południu gdy tata wychodził z domu. Codziennie gdy nadchodziłem - ona już tam była. Jakby czekała. Czekała na mnie.
Zacząłem spędzać coraz więcej czasu nad wodą. W milczeniu dotrzymywaliśmy sobie towarzystwa. W kilka tygodni po naszym pierwszym spotkaniu podszedłem do niej. Spojrzała na mnie ze strachem w oczach.
- Jak się nazywasz? - Spytałem na tyje łagodnie, na ile w wieku dziesięciu lat umiałem.
- A…Annie - głos jej zadrżał - A ty? - spytała nieco bardziej ośmielona.
- Finnick. Finnick Odair. - usiadłem na przeciwko niej - Lubisz tu przychodzić?
- Mama przyprowadzała mnie tu gdy byłam mała, ale ona teraz umarła i nikt tu już ze mną nie przychodzi.
- Ja mogę tu z tobą przychodzić - zaoferowałem z prostotą godną dziesięciolatka.
Prędko zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Codziennie spotykaliśmy się za plaży, chodziliśmy na spacery i poznawaliśmy się coraz lepiej.
Ona pokazywała mi, jak najlepiej pleść sieci - ja uczyłem ją pływać. Podczas igrzysk codziennie siadaliśmy razem przed starym telewizorem, który stał u nas w domu i z trwogą obserwowaliśmy poczynania naszych kolegów i koleżanek którzy tym razem zostali wybrani na trybutów.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

5 komentarzy:

  1. w końcu znalazłam fajny ff o Finnick'u. ♥ to zaraz po Peecie, mój ulubiony bohater. kocham go. *__* widzę, że dodajesz dosyć często i regularnie i piszesz bardzo fajnie. wkradły się małe błędy, ale można je pominąć. czyta się tak lekko i miło. czekam na więcej. życzę dużo weny i idę czytać dalej. xd ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne!!!I love Finnick

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej.
    Jestem nowa w ,,Igrzyskach Śmierci'', oraz w tym opowiadaniu, ale już po pierwszym rozdziale wiem, że zostanę na dłużej.
    Gratuluje świetnego, łatwego(dla czytelnika) stylu, pomysłu i determinacji do pisania.
    Trochę dziwnie to teraz napisać, ale będę to zamieszczać zapewne pod każdym postem:
    Życzę weny i powodzenia.. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się ten rozdział :) Annie i Finnick na zawsze <3

    OdpowiedzUsuń

Pochwal, skrytykuj, klnij jeśli trzeba ale szanuj Autorkę i innych komentujących!!!