środa, 24 kwietnia 2013

12.

Wróciłam. Po waszych dość licznych komentarzach, wróciłam. Ale wciąż nie jestem do tego przekonana, więc liczę na waszą aktywność. Rozdział taki sobie, ale jest :)

_______________________________________________________________________________

10 punktów. Byłem w szoku. Nie liczyłem na tak wysoką notę. Dawała mi ona, w połączeniu z moimi umiejętnościami, realną szansę na zwycięstwo.

- Teraz sponsorzy będą się o nas bić - Marie mrugnęła do mnie, i odeszła. Po chwili ja również wstałem.
Wesołe krzyki Fanny, Mags i stylistów mnie męczyły. Miałem za sobą nieprzespaną noc. Postanowiłem się wyspać.

Leżałem patrząc w sufit. Znów nie mogłem zasnąć. W głowie miałem pustkę. Żadnych uczuć, żadnych myśli. Nic. Czarna dziura. Po prostu tępo gapiłem się w sufit. Całą noc. Znowu.

Rano działałem jak maszyna. Wstałem, wźąłem prysznic, ubrałem się, zjadłem śniadanie. Nie zwracałem uwagi na to, co działo się wokół mnie. Ani na wesoły śmiech Marie, ani na Mags mówiącą coś o naszym planie dnia, ani na niemiłe komentarze Fanny które rzucała pod moim adresem. Wszystko dochodziło do mnie z opóźnieniem, jakbym był oddzielony od świata grubą szybą. Byłem tylko ja i mój brak myśli.

Nagle zauważyłem, że Fanny i Marie wstają od stołu i wchodzą do pokoju naszej opiekunki.

- Co się stało? - zapytałem, jeszcze dość nieprzytomny.

- O czym mówisz?

- Nieważne. Co my mamy dzisiaj wogóle robić? Treningów już nie ma, prawda?

- Nie, nie ma ich. Wieczorem będą wywiady z Caesarem. Musimy was do nich przygotować. Najlepiej od razu bierzmy się do pracy.

- A na czym te całe przygotowania miałyby polegać?

- Zaraz zobaczysz. Finnick, jesteś jednym z młodszych uczestników tegorocznych Igrzysk. Sądzisz, że mimo to masz szansę na wygraną?

- Słucham?

- Ja zadaję pytania ty odpowiadasz. Dowcipnie, z uśmiechem. Jesteś optymistą, zawodowcem o zabójczych umiejętnościach.

Postpały się pytania. Mags odpytywała mnie z każdego możliwego tematu. Jak mi się podoba Kapitol, życie w dystrykcie, rodzinę, Annie, Rose, ulubiony rodzaj broni, jak oceniam swoje szanse i wiele innych. Gdy ze mną skończyła byłem wyczerpany.

Po obiedzie poszedłem do Fanny.

- Podejdź do mnie. - zakomenderowała. Zrobiłem co kazała. Wciągnąłem na siebie elegancki garnitur i koszulę. Łaziłem w tą i spowrotem po pokoju. Odpowiadałem na kolejną porcję pytań. Używałem kwiecistego, wszukanego, Kapitolijskiego języka. Fanny nie miała mi nic do zarzucenia. Po kilku godzinach po prostu kazała mi oddać garnitur i wysłała mnie do stylistki.

Znów zaczęło się piekło. Przymiarki, poprawki, doszywanie, odpurwanie i zachwycanie się nad moim ostatecznym wyglądem. To wszystko doprowadzało mnie do szału. Ale było nieodzowną częścią Igrzysk.

- Półdziemy teraz do studia. Denerwujesz się? - spytała Naeke.

- Nie mam czym. Jestem dobrze przygotowany.

- To dobrze. Pewność siebie to podstawa.

Weszliśmy za kulisy sceny. Kręciło się tam pełno ludzi. Wszyscy trybuci stali w szeregu pod ścianą.

"Jak do odstrzelenia" pomyślałem, ale stanąłem obok Marie.

Nagle ułyszeliśmy oklaski publiczności i śmiech Caesara. Na scenę wyszła dziewczyna z Jedynki. Była ubrana w piękną białą sukienkę i srebrne sandałki. Kasztanowe włosy miała spięte w luźny kok na czubku głowy. Miała mniej więcej szesnaście lat. Publiczność była zachwycona. Na pytania dziewczyna odpowiadała szybko i bez namysłu, ale logicznie i spójne. Zrobiła bardzo dobre wrażenie.

Chłopak z Jedynki wyglądał komicznie w białym, błyszczącym garniturze. Włosy miał nażelowane tak, że świeciły się bardziej od garnituru. W Kapitolu taki wygląd musiał uchodzić za szczyt elegancji, bo publika wprost oszalała. Jego wypowiedzi nie były jednak powalające. Mówił zwięźle, ale odbiegał od tematu.

Julie wyglądała niesamowicie w krótkiej, czerwonej sukience i czarnych szpilkach. Jej zaczesane na bok bląd włosy falami opadały na ramię. Uśmiechała się, mówiła szybko i zwięźle. Żartowała. Ale pokazała też, że jest Zawodowcem. W jej oczach można było dostrzec te charakterystyczne mordercze błyski.

Derik sprawiał przerażające wrażenie. Sportowy garnitur był na niego minimalnie za wąski, materiał opinał mu się na ramionach. Mówił niewiele. Patrzył  spodełba. Jego budowa góry lodowej tylko pogłębiała to wrażenie.

Dziewczynka z Trójki, drobna trzynastolatka zaprezentowała się zaskakująco dobrze. Wyglądała uroczo w skromnej zielonej sukience i prostym warkoczu. Z uśmiechem wspominała dom, opowiadała anegdoty. Jej śmiechem nie sposób było się nie zarazić.

Trzybut z Trójki nie wypadł tak dobrze jak jego koleżanka. Jąkał się i plątał ze własnych wypowiedziach. Miał na sobie nie dopasowany, fioletowy garnitur. Chłopak stwarzał ogólnie słabe wrażenie. Nie był materiałem na zwycięzcę.

Na scenę zgrabnie wmaszerowała Marie. Miała na sobie zwiewną niebieską sukienkę, białe baletki a włosy luźno puszczone na plecy. Caesar natychmiast zasypał ją pytaniami o braci. Z pewnością nie była tym zachwycona ale nie dała tego po sobie poznać. Była opanowana i uśmiechnięta.

Przyszła moja kolej. Czułem się pewnie, wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany.

- Witaj, Finnicku. Jesteś bratem Rosalie Odair, zwyciężczyni 56. Głodowych Igrzysk, prawda?

- Tak, to prawda.

- Masz zwycięstwo we krwi. Myślisz, że uda ci się zwyciężyć?

- Mam taką nadzieję.

- Możesz się pochwalić jakimiś szczególnymi umiejętnościami? Czymś co cię wyróżnia?

- Cóż... myślę, że o tym wszyscy się przekonają już na arenie.

- A czy jest ktoś specjalny, do kogo chciałbyś wrócić? Może jakaś dziewczyna?

- Mam rodzinę, przyjaciół... to dość dużo osób. Ale nie ma wśród nich nikogo, kto byłby najważnieszy, ponad wszystkimi innymi.

- Rozumiem. Powodzenia, Finnicku. I niech los zawsze ci sprzyja! - Uścisnęliśmy sobie dłonie i zszedłem ze sceny.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

niedziela, 21 kwietnia 2013

ZNIKAM

Rozdziału nie będzie. Nie dzisiaj i raczej nie jutro. Nie wiem czy wogóle nie usunę bloga, mam wrażenie że nikt go nie czyta. Przepraszam jeśli was, ewentualnych czytelników, zawiodłam. Chciałam wam oddać cząstkę siebie, w postaci FanFicka o Finnicku, ale ponieważ świat rzuca mi kłody pod nogi to się wycofam. Jeszcze nie usuwam, ale zawieszam bloga. Wrócę, kiedy będę się czuła na siłach. Będę lepsza i silniejsza. Obecnie czuję się coraz słabsza, rozdziały są gorsze, piszę po dwadzieścia wersji każdego. Więc znikam.

Jeszcze raz przepraszam.

Jeśli znajdzie się choć kilka osób, które będą chciały czytać gdy wrócę, proszę o napisanie tego w komentarzu. Jeśli nie czytacie, nie wrócę. Usunę bloga.

Olga.

niedziela, 7 kwietnia 2013

11.

Z dedykacją dla Ali i Alicji, które wciąż znoszą moje narzekania i napady histerii, i które są niezstąpionymi doradcami do spraw "The great winner'a".

Dziękuję wam, że jesteście.
__________________________________________________________________________________

W głowie nie miałem żadnych myśli. Tylko pustkę. Otaczająca mnie cisza dzwoniła mi w uszach.

Ocknąłem się z tego otępienia dopiero rano, tuż przed śniadaniem. Wstałem, wżąłem szybki prysznic i powędrowałem do jadalni. Fanny rzucała wokoło płochliwe spojrzenia. Marie krztusiła się ze śmiechu. Nasza opiekunka wyglądała rzeczywiście dość komicznie. Tylko Mags zachowała powagę.

- Chciałam porozmawiać z wami o tym wczoraj przy kolacji, ale niestety nie daliście mi szansy. Jak wiecie, dziś odbędą się pokazy przed organizatorami. Chciałabym wiedzieć, co im zaprezentujecie. Marie?

- Noże. Ewentualnie zastawię jakąś pułapkę. A ty, Finnick?

- Trójząb i łuk. – Odpowiadam i wstaję od stołu. Samotnie wsiadam do windy i zjeżdżam do sali treningowej.

Przez cały czas do nikogo się nie odzywałem. W milczeniu wylewałem z siebie siódme poty. Gdy przyszedł czas na lunch ostatkiem sił dowlokłem się do jadalni.

- Ciężki ranek?

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Julie. Usiadła koło mnie i poklepała mnie po ramieniu a ja rzuciłem jej mordercze spojrzenie. Ona jak gdyby nigdy nic zjadła swój posiłek i ruszyła w kierunku korytarza. Mieliśmy tam czekać na swój pokaz.

Wywoływano nas po kolei. Najpierw chłopak, później dziewczyna. Dystrykt Pierwszy, Drugi, Trzeci. Przyszła moja klej.

- Powodzenia, Finnick. – Marie rzuciła mi nieśmiały uśmiech.

Wmaszerowałem do sali a głowy organizatorów zwróciły się w moją stronę. Nie zwarzając na nich podszedłem do stanowiska łuczniczego. Kilka celnych strzałów do słomianej kukły. Nic trudnego. Zwróciłem się ku trójzębom. Leżała w dłoni idealnie. Wykonałem szybki obrót o 180 stopni i posłałem broń do celu oddalonego o jakieś 25 metrów.

- Mój rekord – Zamruczałem pod nosem i wyszedłem z sali.

Gdy wreszcie dotarłem na czwarte piętro, byłem tak wykończony, że padłem na łóżko i zasnąłem.

Byłem na plaży. Siedziałem na brzegu morza i patrzyłem w dal. Zastanawiałem się, czy tam daleko, za horyzontem jest inny świat. Świat w którym nie ma Kapitolu, dystryktów i Igrzysk. W którym kilkuletnie dzieci nie umierają z głodu, jeśli same nie zdobędą sobie jedzenia.

Obok mnie ktoś usiadł. To Annie. Tylko ona i Rose znały to miejsce. Odwróciłem głowę. Annie miała nie więcej niż sześć lat. Była taka drobna i krucha.

- Ona już nie wróci prawda? – moja przyjaciółka zaczyna rozmowę.

- Rosie? Nie. Ona już nigdy nie będzie sobą.

- Była zawsze taka kochana… Nienawidzę Kapitolu!

- Nie mów tak głośno, ktoś mogę cię usłyszeć!

- Niby jak – posłała mi kpiące spojrzenie. – jesteśmy za granicą dystryktu, nikt tu nie przychodzi.


- Finnick! Finnick, wstawaj! Zaraz będzie ogłoszenie wyników!

Zerwałem się z łóżka. Przede mną, z założonymi na piersiach rękami, stała Marie. Kpiąco się uśmiechała. Razem poszliśmy do salonu. Mags i Fanny już tam były. Nasza opiekunka odzyskała swój dawny wigor i od razu zapędziła nas przed telewizor. Transmisja już się zaczynała. Najpierw zobaczyliśmy chłopaka z Jedynki. Dostał 10 punktów. Jego partnerka otrzymała 9. Derik dostał 11 a Julie 10. Dzieciaki z Trójki ledwo po 6 punktów. Wtedy spiker powiedział:

- Finnick Odair, Dystrykt Czwarty – dziesięć punktów!

A następnie:

- Marie Headweather, Dystrykt Czwarty – dziewięć punktów!

_______________________________________________________________________________

Rozdział okropny, wiem. Za wszystkie ewentuale błędy przepraszam, ale nie miałam czasu na sprawdzanie. Przepraszam, że ciągle tak znikam, ale zawsze jak mam wenę to dopadają mnie inne zjęcia (pozdrowienia dla zadań domowych) i gdy mi się uda ze wszystkim uporać wena nagle znika. Następny rozdział powinien ukazać się mniej więcej za tydzień może półtora :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ