Wróciłam. Po waszych dość licznych komentarzach, wróciłam. Ale wciąż nie jestem do tego przekonana, więc liczę na waszą aktywność. Rozdział taki sobie, ale jest :)
_______________________________________________________________________________
10 punktów. Byłem w szoku. Nie liczyłem na tak wysoką notę. Dawała mi ona, w połączeniu z moimi umiejętnościami, realną szansę na zwycięstwo.
_______________________________________________________________________________
10 punktów. Byłem w szoku. Nie liczyłem na tak wysoką notę. Dawała mi ona, w połączeniu z moimi umiejętnościami, realną szansę na zwycięstwo.
- Teraz sponsorzy będą się o nas bić - Marie mrugnęła do mnie, i odeszła. Po chwili ja również wstałem.
Wesołe krzyki Fanny, Mags i stylistów mnie męczyły. Miałem za sobą nieprzespaną noc. Postanowiłem się wyspać.
Leżałem patrząc w sufit. Znów nie mogłem zasnąć. W głowie miałem pustkę. Żadnych uczuć, żadnych myśli. Nic. Czarna dziura. Po prostu tępo gapiłem się w sufit. Całą noc. Znowu.
Rano działałem jak maszyna. Wstałem, wźąłem prysznic, ubrałem się, zjadłem śniadanie. Nie zwracałem uwagi na to, co działo się wokół mnie. Ani na wesoły śmiech Marie, ani na Mags mówiącą coś o naszym planie dnia, ani na niemiłe komentarze Fanny które rzucała pod moim adresem. Wszystko dochodziło do mnie z opóźnieniem, jakbym był oddzielony od świata grubą szybą. Byłem tylko ja i mój brak myśli.
Nagle zauważyłem, że Fanny i Marie wstają od stołu i wchodzą do pokoju naszej opiekunki.
- Co się stało? - zapytałem, jeszcze dość nieprzytomny.
- O czym mówisz?
- Nieważne. Co my mamy dzisiaj wogóle robić? Treningów już nie ma, prawda?
- Nie, nie ma ich. Wieczorem będą wywiady z Caesarem. Musimy was do nich przygotować. Najlepiej od razu bierzmy się do pracy.
- A na czym te całe przygotowania miałyby polegać?
- Zaraz zobaczysz. Finnick, jesteś jednym z młodszych uczestników tegorocznych Igrzysk. Sądzisz, że mimo to masz szansę na wygraną?
- Słucham?
- Ja zadaję pytania ty odpowiadasz. Dowcipnie, z uśmiechem. Jesteś optymistą, zawodowcem o zabójczych umiejętnościach.
Postpały się pytania. Mags odpytywała mnie z każdego możliwego tematu. Jak mi się podoba Kapitol, życie w dystrykcie, rodzinę, Annie, Rose, ulubiony rodzaj broni, jak oceniam swoje szanse i wiele innych. Gdy ze mną skończyła byłem wyczerpany.
Po obiedzie poszedłem do Fanny.
- Podejdź do mnie. - zakomenderowała. Zrobiłem co kazała. Wciągnąłem na siebie elegancki garnitur i koszulę. Łaziłem w tą i spowrotem po pokoju. Odpowiadałem na kolejną porcję pytań. Używałem kwiecistego, wszukanego, Kapitolijskiego języka. Fanny nie miała mi nic do zarzucenia. Po kilku godzinach po prostu kazała mi oddać garnitur i wysłała mnie do stylistki.
Znów zaczęło się piekło. Przymiarki, poprawki, doszywanie, odpurwanie i zachwycanie się nad moim ostatecznym wyglądem. To wszystko doprowadzało mnie do szału. Ale było nieodzowną częścią Igrzysk.
- Półdziemy teraz do studia. Denerwujesz się? - spytała Naeke.
- Nie mam czym. Jestem dobrze przygotowany.
- To dobrze. Pewność siebie to podstawa.
Weszliśmy za kulisy sceny. Kręciło się tam pełno ludzi. Wszyscy trybuci stali w szeregu pod ścianą.
"Jak do odstrzelenia" pomyślałem, ale stanąłem obok Marie.
Nagle ułyszeliśmy oklaski publiczności i śmiech Caesara. Na scenę wyszła dziewczyna z Jedynki. Była ubrana w piękną białą sukienkę i srebrne sandałki. Kasztanowe włosy miała spięte w luźny kok na czubku głowy. Miała mniej więcej szesnaście lat. Publiczność była zachwycona. Na pytania dziewczyna odpowiadała szybko i bez namysłu, ale logicznie i spójne. Zrobiła bardzo dobre wrażenie.
Chłopak z Jedynki wyglądał komicznie w białym, błyszczącym garniturze. Włosy miał nażelowane tak, że świeciły się bardziej od garnituru. W Kapitolu taki wygląd musiał uchodzić za szczyt elegancji, bo publika wprost oszalała. Jego wypowiedzi nie były jednak powalające. Mówił zwięźle, ale odbiegał od tematu.
Julie wyglądała niesamowicie w krótkiej, czerwonej sukience i czarnych szpilkach. Jej zaczesane na bok bląd włosy falami opadały na ramię. Uśmiechała się, mówiła szybko i zwięźle. Żartowała. Ale pokazała też, że jest Zawodowcem. W jej oczach można było dostrzec te charakterystyczne mordercze błyski.
Derik sprawiał przerażające wrażenie. Sportowy garnitur był na niego minimalnie za wąski, materiał opinał mu się na ramionach. Mówił niewiele. Patrzył spodełba. Jego budowa góry lodowej tylko pogłębiała to wrażenie.
Dziewczynka z Trójki, drobna trzynastolatka zaprezentowała się zaskakująco dobrze. Wyglądała uroczo w skromnej zielonej sukience i prostym warkoczu. Z uśmiechem wspominała dom, opowiadała anegdoty. Jej śmiechem nie sposób było się nie zarazić.
Trzybut z Trójki nie wypadł tak dobrze jak jego koleżanka. Jąkał się i plątał ze własnych wypowiedziach. Miał na sobie nie dopasowany, fioletowy garnitur. Chłopak stwarzał ogólnie słabe wrażenie. Nie był materiałem na zwycięzcę.
Na scenę zgrabnie wmaszerowała Marie. Miała na sobie zwiewną niebieską sukienkę, białe baletki a włosy luźno puszczone na plecy. Caesar natychmiast zasypał ją pytaniami o braci. Z pewnością nie była tym zachwycona ale nie dała tego po sobie poznać. Była opanowana i uśmiechnięta.
Przyszła moja kolej. Czułem się pewnie, wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany.
- Witaj, Finnicku. Jesteś bratem Rosalie Odair, zwyciężczyni 56. Głodowych Igrzysk, prawda?
- Tak, to prawda.
- Masz zwycięstwo we krwi. Myślisz, że uda ci się zwyciężyć?
- Mam taką nadzieję.
- Możesz się pochwalić jakimiś szczególnymi umiejętnościami? Czymś co cię wyróżnia?
- Cóż... myślę, że o tym wszyscy się przekonają już na arenie.
- A czy jest ktoś specjalny, do kogo chciałbyś wrócić? Może jakaś dziewczyna?
- Mam rodzinę, przyjaciół... to dość dużo osób. Ale nie ma wśród nich nikogo, kto byłby najważnieszy, ponad wszystkimi innymi.
- Rozumiem. Powodzenia, Finnicku. I niech los zawsze ci sprzyja! - Uścisnęliśmy sobie dłonie i zszedłem ze sceny.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
CZYTASZ = KOMENTUJESZ