sobota, 29 czerwca 2013

UWAGA

Semaaaa

Rozdziału nie było już... dawno.

Wynika to z:

a) mojej niedyspozycji psychicznej. Mam trochę kłopotów sama z sobą i nie jestem w nastroju na pisanie.
b) braku weny. Ci z was którzy sami piszą zrozumieją.
c) nieobecności przez tydzień. Wakacje przed wakacjami, rozumiecie ;)

Rozdział pojawi się już niedługo. Nie wiem dokładnie kiedy. Trudno mi powiedzieć. Wszystko zależy od weny i samopoczucia.

Z tego miejsca chciałabym straaaaaasznie podziękować komentującym. Jest was coraz więcej, co niezwykle podnosi mnie na duchu i zmusza do codziennego myślenia o nowym rozdziale.

Poza tym: chciałam również podziękować mojej kochanej Alicji za to, że pomaga, denerwuje, męczy i ogólnie rzecz biorąc jest zawsze kiedy jej potrzebuję. Kocham cię, siostra :)

Pozdrawiam,

Olga.

~~~~ And may the odds be ever in your favor ~~~~

wtorek, 4 czerwca 2013

15.

'' Ludzie boją się śmierci bardziej nawet niż bólu. To dziwne, że się jej boją. Życie boli dużo bardziej niż śmierć. W momencie śmierci, ból się kończy. Więc koniec to chyba twój przyjaciel. ''~ Jim Morrison


Wokoło mnie świszczała broń, słychać było mnóstwo krzyków. Krzyków bólu i stachu. Na placu przy Rogu Obfitości została już tylko nasza czwórka i kilku innych, zaciekle walczących trybutów.

Biegłem za dzieczyną, była mniej więcej w moim wieku. Zagoniłem ją w skalną szczelinę. Stała między dwiema wysokimi, gładkimi skałami, twarzą zarócona do mnie. Za jej plecami była tylko przepaść.

Nie patrzyłem jej w oczy, choć na pewno czaił się w nich strach. Bała się, to było widać w jej postawie. Pochylona do przodu, desperacko ściskająca w dłoni swą jedyną broń, krótki nóż, dziewczynka. Zbliżałem się do niej, by ją zamordować. Z każdym moim krokiem w jej stronę, uścisk jej drobnej dłoni stawał się lżejszy.

Stałem już tak blisko niej, że mógłbym ją zranić końcem miecza, gdy upadła. Nóż wypadł jej z ręki. Dopiero gdy tak leżała zauważyłem, że w jej lewym barku, tuż nad łopatką, zieje wielka dziura, jakby ktoś gołą ręką wydarł a niej kawałek ciała.

Wźąłem do ręki leżący obok zwłok nóż i odszedłem w kierunku Rogu. Ziemia była czerwona od krwi, wszędzie leżało pełno trupów. Marie podrzynała gardło jakiemuś jęczącemu niedobitkowi, Julie wkładała do plecaków jak najwięcej żywności i innych niezbędnych rzeczy, a Derik bandażował sobie paskudnie rozcięte ramię. Usiadłem obok niego.

- Musimy poszukać wody - Julie wyglądała na zaniepokojoną - Tu jest bardzo dużo żywności, ale nie ma ani kropli wody.

- Najważniejsze to jak najszybciej znaleźć wodę. Po walce człowiek jest wycieńczony, jeśli szybko nie znajdzie wody... jest żywym trupem. Jedną nogą w grobie, drugą wśród żywych.

Wspomnienie Rose uleciało, ale jej słowa dały mi dużo do myślenia. Szybko zebraliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy. Prowadziła nas Julie, która najlepiej znała ten typ terenu.. Poruszaliśmy się energicznie, starając się robić jak najmniej hałasu. Nikt nie odzywał się bez potrzeby.

Gdy zaczął zapadać zmierzch wciąż znajdowaliśmy się w skalnym labiryncie.

- Niedługo będziemy musieli rozbić obóz, najlepiej na jakimś wzniesieniu. Nocowanie w dolinach jest niebezpieczne. - Julie wyglądała na zaniepokojoną, nerwowo rozglądała się na boki. W słabej oświacie księżyc prawie nic nie było widać.

Po około pół godzinie doszliśmy do niewielkiego, porośniętego śladowymi ilościami trawy i kilkoma krzewami, pagórka. Wiał tam chłodny, delikatny wietrzyk. Taki sam jak w domu, nad morzem.

Usiadłem na trawie i pozwoliłem ponieść się wspomnieniu.

Plaża. Cicha i spokojna. Nie dotknięta destrukcyjną ręką człowieka. Siedzę na gorącym piasku, chłodna woda obmywa mi stopy. Jestem sam. 

Nie myślę. Nie zastanawiam się. Po prostu jestem. Siedzę. Oddycham. I przede wszystkim staram się oderwać od mojej codzienności. Codzienności pełnej strachu, bólu i wszechogarniającej pustki. 

Pustki w oczach taty, który przestał sobie radzić.

Pustki w oczach Annie, która przestała marzyć.

Pustki w ozach Rose, o której wiem, choć jej nie widuję.

Pustki we wszystkich ludziach, których spotykam, bo ludzie przestali być ludźmi a stali się maszynami.

________________________________________________________________________________

Cześć, Kochani!!!

Strasznie się cieszę, że tak się uaktywniliście przy ostatnim rozdziale, trzymajcie tak dalej!!!

Co do rozdziału 15. Jestem z niego dość zadowolona. Początkowo planowałam pociągnąć go trochę dalej, ale uznałam, że tak będzie dobrze, mam nadzieję, że się wam podoba :)

Rozdział 16 może w przyszłym tygodniu, penie jakoś około weekandu.

Jeszcze raz strasznie wam dziękuję,

Do przeczytania!!!

Olga.

~~~~ And may the odds be ever in your favor ~~~~